„Niebo gwiaździste nade mną, spokój moralny we mnie.” Gdzie mi tak dobrze, że Immanuela Kanta wspominam? A w Nissanie Qashqai. Niebo gwiaździste zobaczyć łatwo, wystarczy w nocy odsłonić panoramiczny dach. Żeby natomiast osiągnąć spokój moralny należy odbyć jazdę testową.
Gdy odbierałam samochód (oczywiście z napędem 4x4), Jakub Chrząstowicz z salonu Japan Motors w Bielsku-Białej powiedział mi, że jemu najprzyjemniej jeździ się w trybie Auto. W wybieranym pokrętłem przy skrzyni biegów trybie 4WD Auto, w standardowych warunkach napęd przenoszony jest na przednie koła, a z chwilą wykrycia poślizgu koła, sprzęgło tylnej przekładni głównej jest elektronicznie aktywowane w celu właściwego rozłożenia napędu pomiędzy oś przednią i tylną.
Czy sprzedawca miał rację, mogłam się przekonać na mojej ulubionej i stałej trasie do testowania trakcji – drodze z Bielska-Białej do Żywca przez przełęcz Przegibek. Niedoścignionym wzorem w klasie C pozostawał Ford Focus. Qashqai trzyma się drogi znakomicie, mimo wyższego zawieszenia i wyżej umieszczonego środka ciężkości. Prowadzi się płynnie i precyzyjnie. Ale…, ale gdy w drodze powrotnej wybrałam tryb 2WD, szybko pomyślałam, że porównywanie z Focusem było wysoce nieuprawnione – z napędem na przednią oś samochód ma tendencje do podsterowności. Ale nie można mieć wszystkiego. Qashqai nadrabia w terenie, gdzie radzi sobie całkiem nieźle. Głównie dzięki dużemu prześwitowi, niestraszne mu koleiny i wykroty (w granicach przyzwoitości), a dzięki napędowi – nawierzchnie piaszczyste i gliniaste. Dobre prowadzenie, także w terenie, to również zasługa nowoczesnego zawieszenia.
Z przodu kolumny MacPhersona wsparte są ramą pomocniczą, z tyłu pracuje oś wielowahaczowa. Nadwozie jest sztywne, a układ resorujący bardzo sprawny. Pewnie, że terenówką Qashqai nie jest, ale Nissan nawet nie próbuje nas do tego przekonać, bo podpowiada jedynie „Ujarzmij swoje miasto”, co należy uznać za przejaw rzadko spotykanej wśród producentów skromności. Każdy, kto próbował wjechać na strome zbocze pokryte śliską, zwaną tu i tam „owczą” trawą, wie, że nie jest to takie łatwe, jak się wydaje. A Qashqai rwie do góry nawet bez włączonego trybu 4WD Lock, czyli stałego napędu na cztery koła z rozdziałem momentu obrotowego w proporcji 50:50 na obie osie. Osobom, które są zainteresowane Qashqai’em, bo mają do domu (albo do pracy) pod górkę, a droga nie mieści się w operacie zimowego utrzymania, mogę podpowiedzieć, że to może być auto dla nich.
W bielskim salonie Japan Motors proporcje zamówień wersji z napędem na jedną i dwie osie rozkładają się mniej więcej równo. Może to wskazywać, że mieszkańcy Podbeskidzia chcą jednak „ujarzmić swoje miasta”. I nie powinno to dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę jak łatwo Qashqai pokonuje dziury i jak łatwo nim zaparkować. A i komfortu nie sposób mu odmówić. Przyjemne i solidnie wykończone wnętrze, dobra widoczność… A właśnie, zanim zasiadłam za kierownicą, obawiałam się, że małe wymiary trzeciego bocznego okienka będą przeszkodą przy zmianie pasa ruchu. Nie były. Wysoka bryła Qasqhai’a sprawia, że wszyscy pasażerowie siedzą wygodnie, a ci z tylnej kanapy trzymają nogi daleko od brody. Siedzenia przednie wydają mi się wyprofilowane jakby specjalnie do mojej sylwetki.
Poziom wyciszenia Qashqai’a jest znakomity, nawet przy wyższych obrotach i wyższych prędkościach. Przyroda się budzi, Norah Jones buduje swoimi piosenkami nastrój, spokój moralny we mnie…
Tekst i zdjęcia Kamila Dzika