Zwierzęta na drodze
W Polsce nikt nie prowadzi danych, ile rocznie na naszych drogach ginie ssaków, płazów i ptaków. Z badań organizacji pozarządowych wynika, że najczęściej pod kołami samochodu giną sarny, zające i lisy. A ile kotów lub psów – nikt nie wie. Natomiast najwięcej kolizji odnotowuje się latem i jesienią, w godzinach nocnych i nad ranem.
A jak wygląda ten problem od strony kierowcy? Najpierw o tych, co żyją
dziko. Jeżeli dojdzie do kolizji ze zwierzęciem leśnym, są niewielkie
szanse na odszkodowanie. Nie ma odszkodowania za naprawę. jeżeli
zdarzenie doszło na drodze z znakiem ostrzegającym o zwierzętach. Na
drodze nie oznakowanej można się co prawda zwracać do lokalnego związku
łowieckiego, ale ten odpowiada tylko za szkody zawinione, czyli np.
spłoszenie zwierząt podczas polowania. Warto więc jechać dużo
ostrożniej w miejscach oznakowanych przez drogowców, szczególnie po
zmroku i nad ranem.
Trochę lepiej wygląda sprawa w przypadku kolizji
ze zwierzęciem gospodarskim. Szkody mogą być pokryte z polisy OC
rolnika, ponieważ ma on obowiązek ubezpieczać się od odpowiedzialności
cywilnej. Jeżeli rolnik nie ma ubezpieczenia, płaci Ubezpieczeniowy
Fundusz Gwarancyjny. Istotne jest tylko ustalenie właściciela
zwierzęcia. W przypadku np. krowy lub owcy nie powinno być problemu,
gorzej jeśli chodzi o psa czy kurę. Co prawda każdy właściciel
odpowiada za swoje zwierzęta, ale udowodnienie tego na wsi może być
niemożliwe. Nawet wezwanie policji niewiele tu może pomóc.
Warto też
pamiętać, że jeżeli przy kolizji ze zwierzęciem gospodarskim (np.
krową) kierowcy udowodni się złamanie przepisów drogowych (np.
nadmierna prędkość), to role się odwracają i właściciel auta pokrywa
wszystkie koszty poszkodowanemu rolnikowi.
Źródło: nadrogach.pl
ostatnia zmiana: 2022-03-23